[RELACJA] Zombie Walk 2011 Warszawa

Sobota, 25 czerwca, 2011 roku, to kolejny dzień, warty zapamiętania, przez każdego zombie-maniaka mieszkającego w Polsce. W tym dniu, w Warszawie, odbyła się V odsłona happeningu zwanego Zombie Walk, międzynarodowej zabawy, która od pięciu lat gości, co roku w naszym kraju. Zaczeło się od grupki zapaleńców, kochających temat żywych trupów, tak dziś zabawa odnosi naprawdę ogromny sukces, i z 200 osób, które były 5 lat temu na pierwszej odsłonie, dziś grupę tą stanowiła horda ponad 600 zombiaków, a kto wie? Może i więcej? Zapraszam do czytania tej krótkiej relacji, która, mam nadzieję, zachęci do wzięcia udziału w kolejnych odsłonach.

W tym roku akcja odbyła się, jak wspomniałem, 25 czerwca. Start planowany był na godzinę 19, jednak ja postanowiłem przybyć o 40 minut wcześniej i bardzo dobrze zrobiłem, bowiem chcąc wziąć udział, sam musiałem się ucharakteryzować. Zabawa z makijażem zajeła mi dobre pół godziny. Pragnę zaznaczyć że uczestnicy marszu byli bardzo serdecznie nastawieni, zatem jak wam zabraknie sztucznej krwi, czy coś to ludzie naprawdę chętnie dają takie rzeczy, dla dodatkowego upiększenia się. W czasie kiedy ja „robiłem się na Bóstwo”, grupka, którą początkowo stanowiło kilka osób rozrosła się diametralnie. Poza militarnymi oraz cyber-punkowymi zombiakami, widziałem takie ciekawe osobistości jak Zombie Big Boss z serii Metal Gear Solid, zombie Bin Laden, czerwony kapturek i najfajniejsze – banan zombie. Pomysłowość Polaków, w wyżej wymienionym zakresie nie ma granic i bardzo mnie to cieszyło. Granica wieku plasowała się gdzieś na poziomie licealno-studenckim, choć można było wypatrzeć „starsze” zombiaki.

Przed 19, pomysłodawca całego przedsięwzięcia wygłosił krótkie przemówienie, co można a co nie i zostaliśmy spuszczeni ze smyczy. Smaczki takie jak wycie, zawodzenie i powłóczenie nogami dodawało efektu, a tłumy gapiów przyglądały się z ciekawością. Wielu z nich nagrywało nas na komórki, aparaty i kamery. Nie mogę powiedzieć że psuło to efekt, bo naprawdę fajnie wyglądał gość stojący ponad zombiakami, robiący zdjęcia, podczas gdy horda zombie go otaczała i wyciągała do niego ręce. Można było się poczuć, niczym Frank West z Dead Rising, biegający po centrum handlowym i cykającym fotki umarlakom. Oczywiście nie wszyscy rozumieją pojęcie dobrej zabawy, i znalazło się kilku nieprzyjemnych osobników, zazwyczaj w dresach z czterema paskami, którzy nie omieszkali się podzielić swoją opinią na temat Zombie Walk, jednak w dużej mierze ludzie byli pozytywnie nastawieni. Śmiali się, robili sobie zdjęcia, pytali nas o to co się dzieje. Na szczęście, ludzie biorący udział wiedzieli co to wczuć się w rolę i z lubością podchodzili do kiosków i pukali w nie rękoma, próbując dostać się do sklepikarzy. Podobało mi się jak przechodziliśmy tunelem w centrum, jęki i te całe zawodzenie, w podziemiach daje super efekt. Na uwagę, także, zasługuje akcja z autobusem, gdzie na ulicy Kruczej zatrzymaliśmy autobus i zaczeliśmy stukać do środka. Mina pasażerów – bezcenna. Po drodze, co jakiś czas, zombie próbował zatrzymać oddział Marines, oczywiście z marnym skutkiem 😉 Stanardowo, oddział Marines, stanowiła grupa ASG. Marsz sam w sobie był genialny ale nie mogę nie wspomnieć też o tym że kilka osób, naprawdę słabo wczuwało się w rolę i niektóre piszczały że uszy puchły, psuło to klimat znacznie. Innym, kiepskim faktem jest to że część osób, w połowie marszu była wyraźnie znużona, zastępując powłóczenie nogami, normalnym chodem. Na szczęście te osoby, to była garstka. Trasa nie zmieniła się prawie wcale, od ostatniego razu i ponownie zaczeliśmy pod pałacem kultury do Marszałkowskiej, stamtąd odbliśmy Chmielną w Nowy Świat i finał znalazł miesce na podzamczu a dokładniej pod kolumną Zygmunta, gdzie efektownie ostatni bastion Marines, nie dał rady żywej śmierci. Po tym organizator nam podziękował i zakończył happening. Ja udałem się do domu, jednak z bliżej nieznanych mi przyczyn, ludzie nie chcieli zbytnio koło mnie stać w tramwaju, ciekawe czemu? :>

Podsumowując, Zombie Walk 2011, po raz kolejny dał się we znaki Warszawie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście, było kilka nieprzyjemnych sytuacji, ale malkonenci się zawsze znajdą a dla nas liczy się dobra zabawa. Pomysłowość Polaków przeszła moje oczekiwania i z niecierpliwością czekam kolejnego marszu nieumarłych, na który was również serdecznie zapraszam.

{gallery}images/GALERIA/zombiewalk2011{/gallery}