Zombie są podobno wyższą formą ewolucji człowieka, dzięki czemu są od samego człowieka bardziej cywilizowane, wszak nie zabijają się między sobą, a jedzą tylko niższe formy życia np. ludzi. Po rozpanoszeniu się po świecie, rozwinięta kultura zombie dociera w końcu do Moskwy, której w grze karcianej Zombiaki II możemy bronić lub którą decydujemy się atakować. Ale od początku…
Materialne
Każdy szanujący się zombie wie, że bardzo ważne jest wnętrze, a nie powłoka.
Dlatego nie powinno nikomu przeszkadzać to, iż karty zostały zapakowane w słabej jakości tekturowe pudełko. W środku jednak znajdziemy 87 ładnie wykonanych kart. Czterdzieści z nich przeznaczone jest dla gracza reprezentującego ludzi, drugie tylko dla zombie, oraz siedem kart planszy (pięć kart przecznic oraz po jednej cmentarza i barykad). Kolorystyka przyciąga oko i, choć przy dłuższej grze może być monotonna, mi osobiście nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie, pozwoliła wczuć się w klimat. Na kartach oprócz opisów, o których później, znajdziemy oznaczenia. Ich rozłożenie oraz znaczenie jest bardzo intuicyjne, dlatego nawet bez instrukcji można domyślić się o co chodzi. Opisy na kartach dzielą się na dwie kategorie. Pierwszą jest opis działania karty, który umieszczony jest w ramce na dole kartonika (spore ułatwienie w porównaniu z pierwszą częścią, gdzie opisy były w instrukcji), druga kategoria to opis fabularny, który ma wprowadzić nas w klimat moskiewskich zombie. I o ile pierwsza deskrypcja spełnia swoje zadanie, o tyle druga wypada raczej słabo. W domyśle zapewne te kilka słów miało być zabawne, jednak nie spełniły tej funkcji zupełnie. Oczywiście są perełki, jak np. „Misza — zajął drugie miejsce w Tańcu z gwiazdami” czy „Zaraza — wstają wszyscy z kolejki po zasiłek”, ale to wcale nie poprawia ogólnego odbioru.
Jeśli zaś chodzi o instrukcję, to znajdziemy w niej praktycznie wszystkie potrzebne informacje. Szczegółowo rozpisany i zilustrowany obrazkami pomocniczymi jest każdy fragment gry. To tylko kartka informacji, ale bardzo treściwa.
Niematerialne
Przychodzi zombie do lekarza, a lekarz też zombie.
Zasady gry nie zmieniły się od czasów pierwszej części: głównym celem zombie jest dotarcie do barykady ludzi, a zadaniem ludzi jest do tego nie dopuścić. Grać naraz mogą dwie osoby. Po rozegraniu kilku partii odniosłem wrażenie, że zombie są strasznie dopakowani i mają ogromną przewagę nad ludźmi. Po kilku kolejnych partiach stwierdziłem, że inaczej być nie mogło. Gra zombie nie jest wymagająca i jeśli się sprężymy, możemy bardzo szybko zakończyć partię. Gra ludźmi jest bardziej wyrafinowana, trzeba więcej kombinować, przetrzymywać karty, wykorzystywać swoje atuty. Dla każdego coś dobrego.
Mi osobiście lepiej grało się po odrzuceniu z talii kart Amerykański shit u ludzi i Karty zastępczej u zombie. Wyrównuje to szanse i sprawia, że gra naprawdę staje się taktyczna. Uciążliwość karty Amerykański shit polegała na tym, iż ludzie tracili kolejkę, co w praktyce oznaczało zwykle przegraną, zwłaszcza jeśli wylosowaliśmy ją w końcowej fazie rozgrywki.
Dobry zombie to martwy człowiek.
Mimo iż opisy fabularne kart rąk nie urywają, to jednak grając, czuć klimat: prześmiewczy, robaczywy i trochę szalony. Oczywiście są elementy, które nie pasują zupełnie, jak choćby trabant (tutaj jakaś wołga byłaby lepsza), ale moskiewski zapach czuć przez całą rozgrywkę. Zwycięstwo w grze ludzie osiągnąć mogą tylko w jeden sposób: muszą doczekać świtu. Jest to czasem trudne do osiągnięcia, ponieważ karty zużywają się z zawrotną prędkością trzech na turę, a jak się skończą, pozostaje już tylko modlitwa. Zombie w kwestii kart są w lepszej sytuacji, ponieważ np. Zaraza daje im możliwość dociągnięcia kart ze stosu odrzuconych. Aby wygrać zombie, kawalkada musi zdobyć barykadę ludzi — wtedy spokojnie można zjeść mózg przeciw… znaczy ciasto 😉
Podsumowanie
Gra Zombiaki II jest porządnie wykonaną grą w słabowitym opakowaniu. Rozgrywka jest bardzo szybka, satysfakcja z pokonania zombie ogromna, satysfakcja z pokonania ludzi jeszcze większa. Świetnie nadaje się na nudne zajęcia w szkole lub przerwy. Oczywiście, najlepiej gra się w jakimś klimatycznym miejscu, np. na cmentarzu 😉 Gra posiada jednak poważny feler, który praktycznie uniemożliwia czasem rozgrywkę — to karta Człowiek. Jej zadaniem jest ochrona wybranego zombie człowiekiem, wszyscy jednak wiedzą, że zombie nie biorą zakładników! Prędzej namówiłyby takiego człowieka do przejścia na ich stronę, wszak sprawnie potrafią dotrzeć do wnętrza człowieka.
W każdym razie karcianka jest bardzo grywalna, do tego sami możemy zmodyfikować zasady tak, by pasowały do naszych potrzeb. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by bawić się w kilka osób, organizując turniej. Partie nie są długie, więc oczekujący nie zanudzą się na śmierć, choć z drugiej strony… śmierć to dopiero początek.