Chciałbym pominąć te tytuł i nie umieszczać go na stronie, jednakże uczciwość zabrania mi tego niegodnego czynu 😉 Resident Evil: Gun Survivor pojawił się dość niespodziewanie (i to wręcz dosłownie). Natrafiłem na nią u jednego z zaprzyjaźnionych sprzedawców i kupiłem w ciemno. Okazało się to oczywistym błędem ale tego nie mogłem wiedzieć. Capcom przyzwyczaił wszystkich do wysokiego poziomu poprzednich gier, oczekiwałem czegoś wystrzałowego. Niestety, do moich łapek trafiła gra pod każdym względem upośledzona. Przeszedłem ją w 3 godziny….. i jeśli ktoś kazałby mi to zrobić jeszcze raz to chyba pociąłbym się pluszową bułką 😉 Gra jest sztampowa, brzydka i toporna. Poczynając od fabuły, a kończąc na grafice. Jeśli myślicie, że przy tej grze dostaniecie palpitacji serca, ze strachu, to niestety muszę was zaskoczyć! Padniecie ze śmiechu, i to już po rozwałce pierwszych Zombie, które rozbryzną się w kałuży czerwonych kwadracików, oczywiście o ile uda wam się w nie wycelować, ponieważ sterowanie jest koszmarne. Ja grałem w to na padzie, bez gadżetów typu, pistolet. Niestety gra jest mordęgą i tylko przez mój sentyment do Zombiaków przeszedłem ją całą. W mojej skali palcowej gra dostałaby 2/10. Jeden punkt za wycie Zombie a drugi za nawiązanie do świata Resident Evil. Nie polecam.