Zombie pisane, cz. I

Mimo tego, że szwędacze chętnie biorą udział w produkcjach filmowych, cieszą się również dużą popularnością u pisarzy, którzy chętnie wykorzystują ich wizerunek w powieściach fantastycznych, trzymających w napięciu i tym nie podobnym. Zaczniemy zgłębiać, co moze się wydać zbyt dosłowne, literaturę gdzie nasi pachnący ulubieńcy partycypowali.

Zombie zawsze nam się kojarzy z postaciami zarażonymi, nieumarłymi, wleczącymi się po spustoszonych ulicach LA ciągnąc za soba kończyny sąsiadki. A ich serca przepełnione są jedynym uczuciem jakim jest miłość do mięsa, które tak niesprawiedliwie szybko ucieka. Otóż obraz zombie kojarzony z kultem voodoo nie musi taki być.

Sir Terry Pratchett w swoich powieściach ze Świata Dysku stworzył zupełnie odmienny rodzaj nieumarłych, mający głównie udział epizodyczny. Dla przykłądu: jednym z bohaterów książki pod tytułem „Kosiarz” jest podstarzały mag, oczekujący na odejśćie ze świata. Gdy jego dusza wychodzi z ciała i odnotowuje brak Śmierci, którego rola jest oczywista, mocno podirytowany wraca do swojego „naczynia” i zaczyna nowe życie po śmierci. Rola zombie jest przedstawiona w charakterystyczny zabawny sposób. Mag Windle Poons, nowy w świecie nieumarłych, po nie udanych próbach samobójczych odnajduje klub nieumarłych „Od Nowa”, który walczy o prawa dla żyjących po zejściu. Nieumarli  też mają prawo do życia. Mogą czasem czuć się prześladowani. Reg Shoe, założyciel owego klubu aktywnie udziela się roznosząc ulotki oraz malując różne przemyślenia na murach miasta. Pod względem szarego koloru ciała i odpadającymi kończynami, nie różnią się od krwiożerczych krewnych. Zawsze też dobrze jest mieć nitkę by przyszyć kciuka lub palec. 

Innym przykładem odmiennego od typowych filmowych zombie jest pan Slant z Gildi Prawników w Ankh-Morpork. Jak na prawnika przystało ubiera się w dobry, stylowy frak i czasem wypuści z ust mola. Nie włóczy za sobą nogami, nie krwawi obficie z kikuta, nie ma potrzeby gryzienia innych i pożerania znacznej ilości tkanki skórnej oraz wnętrza jamy brzusznej. Wręcz przeciwnie bo od 400 lat w Ankh-Morpork jest szanowanym, wykształconym zombie podejmujących się niemożliwych dla żyjących prawników spraw. Wydaje się być oczywiste, że zombie tak się nie zachowują. Ale to pióro w rękach ma władzę, pisarz jest swego rodzaju bogiem. Bycie kreatywnym to właśnie to. Przekształcić coś co istnieje, coś co jest przyjęte z góry, na cokolwiek innego, a miliony chętnie to zaakceptują. 

Można szczerze przyjąć, że sir Terry Pratchett stworzył postać zombie na całkiem nowy, ironiczny sposób. Mimo, że mają swoje pięć minut w większości powieściach to są to bardzo dobre pięć minut, sprawiających, że uśmiech ciągnie się sam na twarzy jak szwędacz po farmie kurczaków.

CDN.