[RECENZJA] Resident Evil: Outbreak File #2

RESIDENT EVIL: Outbreak File #2

Producent: CAPCOM
Wydawca: Capcom
Gatunek: Survival Horror
Tryb gry: Single

-Równo rok gracze musieli czekać na kontynuację Resident Evil: Outbreak. Gra przyjeła się na tyle ciepło, że twórcy postanowili nam zaserwować kolejną porcję opowieści z, dotkniętego zarazą, miasta. Tym razem dostaliśmy także tryb on-line…

…ale ja go nie zrecenzuję, bo po prostu nie grałem w ten tryb. Nie należę do grona szczęśliwych posiadaczy Network adaptora, natomiast dopowiem 3 groszę od siebie na podstawie tego co słyszałem, podczas gdy recenzja głównie skupi się na trybie dla samotnika. Jeśli Outbreak File #3 wyjdzie, kiedyś na PS3, to nie będzie takiego problemu z netem, jak w 2005 roku, kiedy to gra ujrzała światło dzienne. Tak na dobrą sprawę, nie wiem co twórcy robili przez rok, bo dostajemy odgrzewanego Outbreak’a jedynkę z nowym sosem. Bohaterów, którymi przyjdzie nam sterować, znamy już w pierwszej części gry, więc tu nic nowego. Dla mnie jest to na plus, gdyż polubiłem tą ósemkę, jednak dla ludzi którzy nie wiążą się emocjonalnie z bohaterami, jest to na pewno na minus. Nowością są, za to, personalne przedmioty dla każdego z ocalałych, tak więc policjant Kevin, dostaje dodatkowy magazynek do swojej czterdziestki czwórki, hydraulik David, dostanie zapalniczkę która mu na pewno pomoże zmontować nową broń czy też kelnerka Cindy, dostanie plaster, który na stałe będzie tamował krwawienie. W sumie itemki, nie są jakieś specjalnie wypasione, jednak na pewno miejscami mogą okazać się pomocne.

-AI naszych pomocników troszkę uległo poprawię od czasu poprzedniej części. Są ogólnie bardziej skorzy do pomocy i już nie kradną namiętnie nam kluczy służących do postępu w grze, natomiast złodziejstwo naboi i ziółek oraz marnotrawstwo cennej amunicji, na pojedynczego zombiaka pozostało. Na szczęście nie rozłażą się specjalnie po okolicy, więc znalezienie świeżo nadgryzionego towarzysza zostało sprowadzone do minimum. Kolejną rzeczą na plus jest to że można dobrać sobie samodzielnie towarzyszy podróży. Szkoda tylko że żadne z nich nie używa swoich indywidualnych umiejętności w nadmiarze, tak więc nie doczekamy się by Mark przesunął nam skrzynię, by dostać się do schowanego za nią karabinu, ani Alyssa nie otworzy nam drzwi wytrychem.

-Rozgrywka nadal nie wnosi nic nowego. Wciąż łazimy w poszukiwaniu kluczyków, kodów, emblematów i innych pierdół, dzięki którym będziemy mogli przejść przez te cholerne drzwi, z których każdy normalny człowiek by wystrzelił zamek za pomocą shotguna. Bohater wyposażony w wyrzutnię rakiet tego nie zrobi, bo nie lubi bałaganu najwyraźniej. Na pochwałę natomiast zasługuje bestiariusz (o którym za chwilę) oraz miejscówki które przyjdzie nam odwiedzić podczas wędrówki. Do odblokowania czeka 5 scenariuszy plus jeden treningowy. Finałowy odblokowywuje się po przejściu pozostałych czterech, do których dostęp jest wolny od razu, od początku gry. Co zobaczymy podczas kolejnej wizyty w Raccoon City? Będzie to Zoo, opanowane przez nieumarłe zwierzęta, zniszczona stacja metra, stary las i szpital dla obłąkanych, posterunek, który ludzie zaznajomieni z serią na pewno poznają oraz laboratorium Umbrelli. Podczas gdy połowa monstrów, to odgrzewane kotlety z poprzednich części gry i ukochane zombiaki, tak przyjdzie parę perełek który po prostu wgniotą nas, dosłownie w ziemię. Co powiecie na zombie-słonia który ciągnie swoje trzewia po podłodze, a może psychol z siekierą, który będzie nas gonił po całym kompleksie szpitalnym, wam się spodoba? Też nie? Wobec czego może zbierze wam się na sentyment, jak zobaczycie pewnego Pana w czarnym płaszczu, w finałowym scenariuszu? Tak, bestiariusz to mocna strona RE:O2. Zwłaszcza że potwory zrobiły się inteligentniejsze i szybsze. Tak więc, już na początku poziomu, możemy paść i zamienić się w zombiaka.

-O broniach ciężko jest powiedzieć dobre słowo, ponieważ wszystko widzieliśmy już w poprzedniej części. Parę smaczków, jak siekiera, dojdzie podczas gry oraz butelki z wybuchową cieczą. Reszta to ponownie, wczorajszy obiad. Dorzucono kilka nowych broni, które potrafi David stworzyć, jednak mają one limitowaną użyteczność. Podejrzewam raczej że graczom nie opłaca się marnować czasu na szukanie składników do kolejnych broni, bo podstawowe w zupełności wystarczą. Tym bardziej że trzeba się śpieszyć, bo ikona „zawirusowania” ciała, pozostała z jedynki.

-Graficznie jest bez zmian w stosunku do poprzedniej części. Wciąż oko cieszą fajne cut-scenki. Lokacje nadal ślicznie się prezentują i są bogato uszczegółowione. Nie mogę natomiast powiedzieć tego o voice-actingu, bo większość bohaterów straciła głosy z poprzedniej części. Nie jest to jakaś diametralna zmiana ale mi działa na nerwy. Co do zombie i całej menażerii, brzmią jak powinny brzmieć. Cieszy także fakt, że znane z jedynki loadingi, przy każdej cut-scence i otwieraniu drzwi, zostały skrócone do minimum.

-Co do wydawania komend swojej drużynie, też nic się nie zmieniło. Wciąż macamy analoga i dostajemy podstawowe wyrażenia, typu: „Idź”, „Pomocy” itd. co o ile w trybie single player, nie przeszkadza aż tak bo wszystko robimy sami tak zagraniczna część pierwszego Outbreaka cierpiała na problem komunikacji, bo jak powiedzieć swojemu teamowi – „Mam klucz!”? Obecna wersja dalej cierpi na tą przypadłość. Capcom nie wziął sobie do serca narzekania na temat komunikacji między graczami. Może ma to związek z tym że bohaterowie, jeśli są w tym samym pomieszczeniu, widzą swoje wyposażenie? Wszak, Capcom mógłby wesprzeć swoją produkcję klawiaturą albo choćby większym wachlarzem wyrażeń. Tym bardziej, że ta gra, ze względu na rozwiniętą kooperację i multiplayer, prosi się o to.

-Na pocieszenie dodam że gra, nie powinna się od razu znudzić, gdyż, podobnie jak jedynka, ma bogaty sklepik z bonusami. Co więcej jeśli masz RE:O1, to możesz sobie zakupione w niej itemki przesłać do dwójki i na odwrót. Ułatwia to dość sprawę i zmusza do wytężonej gry o punkty, za które kupimy multum concept artów, audio, nowe ciuszki, filmiki i wiele, wiele więcej.

-Jak pisałem, ta gra to odświeżona jedynka, z kilkoma nowymi pomysłami. Nadal jest piękna, nadal ma kozacki klimat i nadal jest to Resident Evil. Niestety cierpi na większość przypadłości jedynki. Nawet mimo dodania trybu on-line do wersji europejskiej, komunikacja wciąż kuleje. Boty, troszkę zmądrzały, ale  nadal nie jest poziom światowy i nadal potrafią zostawić cię na pastwę gromady zgniłków. Pomijając te aspekty, jeśli lubisz zabawę „Sam ze sobą”, to dobrze będziesz się bawić przy RE:O2. Witamy ponownie w Raccoon city…

Ocena: 6/10

Plusy:

-Klimat
-Grafika
-Tryb On-line
-Miejscówki i bossowie
-Loading nie zajmuje już pół-minuty.
-W połowie dźwięk

Minusy:

-Voice-acting
-Komunikacja w on-line
-SI, wciąż nawala.
-Ci sami bohaterowie (dla mnie na plus)
-To wciąż RE:O, z kilkoma, nowymi pierdołami.