Przegląd Końca Świata: Deadline – recenzja

Idąc za ciosem postanowiłem od razu sięgnąć po drugi tom trylogii Miry Grant – „Deadline”, która kontynuuje wydarzenia z „Feed”. Wizja Grant jest nie tyle dobra, co rewelacyjna i bardzo realistyczna. Sporo się zmieniło od zakończenia „jedynki”. Minął rok. Ryman został prezydentem USA, płacąc za to wysoką cenę. Shaun opłakuje stratę siostry, a reszta redakcji ciągle wdraża się w codzienną pracę. Wszystko wraca powoli do normy, o ile można normą nazwać życie wśród chodzących umarlaków, które tylko czekają na okazję, aby kogoś zarazić lub pożywić się jego ciepłym mięsem.

Wprowadzenie do świata Grant trwa bardzo krótko, bowiem większość zasad panujących w świecie autorka nakreśliła w poprzednim tomie, a tutaj trzyma się ich sztywno, rozbudowując je o nowe ciekawe elementy. „Feed” okazał się moim odkryciem roku. To nie jest tylko kolejna historyjka o osaczonych przez umarlaków garstki ludzi. To bardzo dobrze skonstruowany thriller detektywistyczny umieszczony w niespokojnych czasach nieodległej przyszłości. Zasadniczo wszystko, co można było napisać o życiu w „nowych” Stanach Zjednoczonych zostało napisane w pierwszym tomie. Dlatego w „Deadline” Grant może skupić się na dalszym rozwoju swoich postaci oraz drążeniu tematu samego wirusa.
Z Shaunem i jego redakcją kontaktuje się kobieta, podająca za zmarłą kilka dni wcześniej doktor Kelly Connolly. Okazuje się, że przynosi ze sobą dowody na nieprawidłowości w działaniu Centrum Do Zwalczania i Kontroli Chorób. Jakby na potwierdzenie jej słów, w okolicy szybko rozprzestrzenia się epidemia, a nasi bohaterowie zostają wciągnięci w sam wir wydarzeń.
Tom drugi rozpoczyna się od mocnego kopa. Tym razem dowiadujemy się znacznie więcej na temat samego wirusa Kellis-Amberlee, którego na świecie jest kilka szczepów, a także o zagadkowym zespole rezerwuarowym, który jest zalążkiem choroby i można z nim żyć. Sam wirus, jego historia, budowa i odmiany, są jednym z głównych tematów. Ponownie widać, że autorka odrobiła swoje zadanie na 5+. Przy pisaniu książki Gran pomagała rzesza fachowców, który sprawdzali zgodność jej wizji z rzeczywistością. Rzecz jasna trudno nazwać fikcyjny wirus rzeczywistością, ale cała otoczka tego problemu została stworzona tak realnie, że można przyjąć, iż jej wersja jest jedną z możliwych i bardzo prawdopodobnych. Poza samym wirusem jest ciekawy aspekt zewnętrzny, zwłaszcza dotyczący zwierząt. W większości historii o zombie pomijają ten temat, albo sporadycznie ukazuje psy – nadal jako najlepszego przyjaciela człowieka, a konie, jako zwierzęta do jazdy – ani jednego słowa o ich odporności na wirusa. Tymczasem z „Deadline” można wyczytać sporo na ten temat m.in., że zwierzęta do 20 kg nie stanowią zagrożenia, natomiast każde większe jest potencjalnym zombie w przypadku aktywacji wirusa. I tak właśnie dorzucono kolejny mrożący krew w żyłach element do i tak ponurego świata, gdzie każdy większy ssak może zagrażać życiu ludzi tak samo na lądzie jak i w wodzie. Daje to dużo do myślenia zwłaszcza, że wystarczy sobie wyobrazić ssaki wodne, które atakują kąpiących się ludzi, albo walenie rzucające się na statki. Urocze, prawda?
Niewątpliwym plusem historii są postacie. Jak genialne są – wiemy z pierwszego tomu. Wielu bohaterów Grant pożegnała w „Feed”, ale nic straconego, bowiem w równie prosty sposób, co opis świata zombie, autorka buduje tło do nowych postaci. Zarówno te znane z poprzedniego tomu, ale także i nowe nabytki w firmie Shauna.
Gwiazdą „Deadline” jest wspomniany Shaun, który nie tylko „radzi sobie” ze śmiercią siostry, ale musi również zapanować nad tym całym bałaganem, jaki panuje w redakcji. Facet nie jest typem kierownika – zamiast siedzieć za biurkiem wolał zrobić wypad na zombie, ale odkąd stracił siostrę przestał igrać z ogniem. Nowe poszlaki odnalezione wśród materiałów Connolly dowodzą jednak, że ludzie odpowiedni za śmierć Georgii nadal żyją i mają się dobrze. Dorzucając do tego wybuchające w Stanach epidemie wirusa, Shaun szybko otrząsa się żałoby i pędzi na łeb na szyję, aby odkryć prawdę o podejrzeniach doktor Connolly.
Pozostałe postacie w bardzo wiarygodny sposób oddają nastrój panujący w świecie Grant. Świadomość o ciągłym zagrożeniu odbija się na wszystkich w różny sposób. Sprawia, że każdy dzień życia bohaterów to jakby męka przez piekło. Wtedy naprawdę trudno nie współczuć bohaterom i utożsamiać się z nimi, jak np. z Alariciem, który z newsów dowiaduje się o śmierci rodziny czy Davie poświęcającym się dla reszty.
Generalnie jestem usatysfakcjonowany kolejnym tomem powieści. Długo zastanawiałem się nad oceną, ponieważ jak to zwykle w sequelach bywa na siłę wciska się więcej akcji, w tym przypadku również więcej zombie. Takie zabiegi niestety najczęściej psują fabułę książki. Sprawiając, że schodzi ona na plan dalszy. Ale Grant poradziła sobie z tym zadaniem doskonale. Potrafiła zwiększyć dawkę horroru, dramatu i akcji, a tym samym zachowała zdrową równowagę z głównymi wątkami powieści. Jestem pod wrażeniem i czekam na finał trylogii.

Ocena: 6/6
Autorka: Mira Grant
Przełożyła: Agnieszka Brodzik
Kraków 2013
Deadline – Book 2 of The Newsflesh Trilogy
Stron: 504